sobota, 27 lutego 2010

PostHeaderIcon Montmarte

Jadąc zobaczyć Sacre Ceour znajdujące się na wzgórzu Montmarte dotarliśmy tam metrem. Wysiedliśmy na przystanku w pobliżu placu Pigal. Szliśmy w jego kierunku uliczkami Paryża. Nagle zdaliśmy sobie sprawę, że wszystkie witryny budynków po obu stronach mają kolor czerwony, a przed ich wejściami stoją miśki. Okazało się, źe jest to również rejon Moulin Rouge, które mieści się dokładnie na wprost placu Pigal. Wszystkie mijane witryny były bądź to sex-shopami, bądź klubami go-go. Całkiem więc przyjemna dzielnica ;)

Sam plac Pigal okazał się dużym rozczarowaniem. Nie dość, że jest bardzo mały, to jeszcze nic na nim nie było poza małą fontanną, na dodatek nieczynną. Na prawdę żadna z niego atrakcja, raczej symboliczny punkt.

Jako, źe przyjechaliśmy bardzo wcześnie mieliśmy cały dzień na zwiedzenie tego rejonu. Zaczęliśmy od przypadkowo znalezionego muzeum sexu. W środku było mnóstwo figurek z całego świata przedstawiające różnego rodzaju bogów płodności, czy diabełków lub inne stworzenia z dużymi walorami rozrodczymi. Były również maszyny do sprawiania przyejmności, były róźnego typu instalacja. Bardzo ciekawe miejsce, gdzie udało się sexualność przedstawić w formie sztuki.
Dalej zgodnie ze ścieźką w przewdniku poszliśmy wąskimi uliczkami w górę w kierunku bazyliki. Po drodze mijaliśmy świetnie zaopatrzone targowisko, gdzie lady z serami były tak ogromne, źe wybór rodzajów sera był przytłaczający. Równieź skalepik z winem miał tak ogromny wybór, źe rozpiętość cenowa wahała się pomiędzy 2 a kilkaset euro. Kaźdy by coś znalazł dla siebie. Zaopatrzeni w wino i sery ruszyliśmy dalej. Minęliśmy mieszkanie Van Gogha o ile dobrze pamiętam, minęliśmy bardzo stary wiatrak/młyn. Widzieliśmy ostatnią w mieście winnicę, siedzibę jakiegoś kabaretu, zachowany słoneczny zegar oraz wiele innych miejsc, których nawet już nie pamiętam dokładnie. Taką widokową ścieźką dotrarliśmy do bazyliki.

Po zwiedzeniu Sacre Coeur zrobiliśmy sobie przerwę w pobliskim pubie, gdzie czerpaliśmy przyjemność z typowo francuskich knajpek. Stoliki wystawione na chodnik, w długim rzędzie. Dzięki temu siedząc na wolnym powietrzu mogliśmy nacieszyć się atmosferą paryskiego stylu źycia. Przyjemna forma.

Po chwili wolnego udaliśmy się na kolejny targ, ale już na szczycie. Tutaj jednak towarem były obrazy, rysunki, karykatury. Siedziało tu całe mnóstwo ulicznych artystów, którzy sprzedawali swoje juź gotowe dzieła lub właśnie robione dla turystów. Miło sobie przywieźć własny portret zrobiony przez francuskiego artystę. Moźna na prawdę ciekawe obrazy zdobyć w rozsądnej cenie.
Następnym punktem było muzem Salvadora Dali. Ku jednak mojemu rozczarowaniu, było to tylko muzeum jego rzeżb, a mnie głównie jego malarstwo interesuje. Mimo wszystko nawet te dzieła robiły wrażenie i można tylko podziwiać jego pomysłowość i talent.

Ciekawą formą sztuki ulicznej były napotkane przypięte do płotu - wejścia do metra - stare, pomalowane na róźowo rowery. Ciekawy pomysł na przełamanie architektury. Na wprost tego miejsca stał nietypowy kościół. Wyglądał jakby był zrobiony z metalu. Nawet w środku kolumny sprawiały takie wraźenie i dopiero z bliska było widać, że to tylko taki efekt, ciekawy zresztą.

W ten oto sposób minął nam dzień na zwiedzaniu wzgórza Montmarte i atrakcji, które w sobie kryje. Polecam to miejsce na taki swobodniejszy dzień, bardziej spokojny, gdzie tak na prawdę poczułem dopiero prawdziwy Paryż.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy